Wybraliśmy się niedawno na kopiec (to moje ulubione miejsce w Krakowie). Zawsze po drodze mijamy dom na sprzedaż.
Ja: Macio, jeszcze nikt nie kupił tego domu.
Idzie taki przodem z wózkiem, kaptur na głowie, nawet mnie nie słyszy.
Na szczęście mam jeszcze drugiego towarzysza do rozmowy.
Antoś: Którego domu?
Ja: Tego wielkiego.
Antoś: Jaki piękny on jest! Może my go kupimy?
Ja: Oj Antoniu... gdybyśmy tylko mieli tyle pieniędzy... (to ucieklibyśmy z tego zasmogowanego miasta pomyślałam sobie, ale nie powiedziałam na głos, niech ma dziecko marzenia)
Antoś na to: Mamo, możemy przecież dołożyć moje pieniądze.
Mój syn, taki dobry, kochany i hojny, dołoży nam się do tej willi, to nie mamy już wyjścia :).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz