środa, 13 kwietnia 2016

Po prostu miłość!


Lubię takie niespieszne poranki, gdy możemy choć przez chwile wylegiwać się w naszym wielkim rodzinnym łóżku. Antoś przychodzi, opowiadamy sobie co nam się śniło, czasami się bawimy udając że nasze palce to pająki i się zaprzyjaźniają. 


- Dzidziu jesteś taka słodka, taka piękna, taka urocza, taka miła  i za to Cię kocham. - właśnie w trakcie takiego leniwego poranka usłyszałam jak Antoś słodzi Helence. A ona? Coś jej się pomyliło i zamiast go pogłaskać pacnęła go w głowę. 

- Oooo Dzidziu jesteś tez trochę agresywna i za to Cię kocham. 

To był dobry dzień.





sobota, 9 kwietnia 2016

Wielka Noc.


Zgrywałam sobie dzisiaj zdjęcia ze świąt i przypomniała mi się taka rozmowa z Antkiem.


- Kiedy w końcu będą te święta? - pyta mnie Antoś w drodze na pocztę.
- Za dwa dni, ale już jutro pojedziemy do Karniowic.
- Wielkanoc.  W-I-E-L-K-A-N-O-C. Wielka-noc. To jest wielka noc?
- Tak, tak nazywają się te święta.
- A dlaczego wielka jest ta noc?
- Chrześcijanie wierzą, że wtedy Jezus zmartwychwstał. 
- A co to znaczy zmartwychwstał?
- To znaczy, że umarł a potem ożył.
- Aaaa, to coś jak zombi?



środa, 17 lutego 2016

Rychło w czas, jeszcze trochę jesieni.



Mam zdjęcia zimowe, udało nam się w styczniu wyjść RAZ! na śnieg :), ale ostatnio zakochałam się w tych listopadowych. Prosto po szkole poszliśmy do parku, ja wzięłam aparat, bo nie miałam wtedy ani jednego zdjęcia jesiennego dzieci, a nie mogło ich zabraknąć w moich albumach. Popstrykałam na szybko i dopiero w domu zobaczyłam, że Antkowi rozjechała się kurtka i na większości zdjęć miał wystawiony język. Jakieś takie... no nie podobały mi się za bardzo te zdjęcia. Dopiero po kilku tygodniach doceniłam je, za to, że są takie prawdziwe, nasze, że Antoś jest w dresach, bo w innych spodniach mu niewygodnie, a Helenka ma kupę pod butem... :D.Tak po za tym, to kocham każdy obrazek na którym są razem :).

Bawię się ostatnio w gimpie, jeszcze się nie mogę zdecydować, szukam swojego stylu, pewnie czasem przesadzam z kolorami, dlatego każde zdjęcie inne i taka niespójna ta "sesja", ale myślę, że fajnie uchwycone są ich emocje :). 







To te zimowe może w lecie Wam pokażę na ochłodę :).

piątek, 9 października 2015

To już rok!


Dwa tygodnie temu minął rok od kiedy jesteś z nami Helenko. 

Jesteś naszym promyczkiem. 


          


Każdego dnia myślę sobie: "Jak to dobrze, że jesteś."






Najpiękniejsze co mogę zobaczyć, to Wasza miłość.
Widok Antosia rozśmieszającego Cię, uśmiechającego się do Ciebie zaraz po tym jak go obudziłaś, pozwalającego potrzymać Ci robota lego miners, huśtającego Cię, cierpliwego, niezłoszczącego się gdy odgryzasz głowy minionkom, zachwyconego Tobą gdy nauczysz się nową rzecz, bijącego Ci brawo.

Z drugiej strony Ty wpatrzona w niego jak w obrazek, wszystko chcesz robić tak jak on, bawić się tymi samymi zabawkami, jeść i pić wtedy gdy on to robi.
Gdy wraca z zerówki, śmiejesz się, pędzisz do niego i po swojemu opowiadasz mu swój dzień.





Helunetko bądź zawsze ciekawa świata jak teraz. Tak samo uparta i pewna swojej racji :). Nooo i taka wspaniale zdrowa!

Antoś Ci życzy szczęścia i dobra.

A Tata pragmatycznie: Mniej upadków, więcej przespanych nocy, pełnych cycków, suchej pieluchy, wszystkiego w zasięgu ręki co można wziąć do buzi, klocków lego, które można zjadać .




Niedługo po Twoim urodzeniu, Twój Tata powiedział: To niesamowite, nie mogę w to uwierzyć. Gdy byliśmy w trójkę byliśmy najszczęśliwsi na świecie, gdyby ktoś zasugerował, że może być lepiej nie uwierzyłbym, a teraz mamy Dzidzię i jesteśmy jeszcze szczęśliwsi.




Kiedy ma się więcej niż jedno dziecko swojej miłości wcale nie trzeba pomiędzy nie dzielić, bo tą miłość się mnoży.




wtorek, 22 września 2015

Nie do wiary! Ten pięciolatek wie, że dzieci nie przynosi bocian, ani kapusta!



- Boli mnie ciągle ta rana. - Jojczy od pięciu minut Antoś.
- Daj podmucham jeszcze raz. - Proponuję. Pomaga to na jakieś 15 sekund.
- Boliii. Czy to mnie kiedyś przestanie boleć?
- Jak tylko przestaniesz o tym myśleć, to nie będzie bolało.
- Nie mogę nie myśleć, bo boli. Kiedy przestanie?

Czasami, gdy kończy mi się cierpliwość wyjeżdżam z ironią. Przerysowanie problemu działa rozśmieszająco. Zwykle osiąga skutek - brak jojczenia - śmiech - zapomnienie o ranie - koniec bólu.

- Może już nigdy nie przestanie, nawet gdy będziesz miał 100 lat opowiesz swoim prawnukom: "pamiętam jak w 2015 podrapałem się i zrobiłem sobie ranę wielkości jednego milimetra, boli mnie ona to dzisiaj".

Jest śmiech, zen, ulga, udało się. Na 59 sekund...

Do rozmowy naszej wtrącił się Tymuś (rok młodszy kuzyn Antka, jakby ktoś nie wiedział, choć pewnie wszyscy moi czytelnicy znają :)) - Ja kiedyś miałem też ranę i jak jej nie czułem to mnie nie bolała. - Wydaje się to logiczne. - Nooo miałem taką ranę i wącham ją sobie, wącham. Nie czuję. - My wszyscy śmiejemy, sikamy po podłodze, a Tymek wpada w monolog. Ze trzy razy powtarza o wąchaniu, potem pięć razy coś o keczupie a na koniec wypala: - No gaduły! Ja to nie lubię takich gaduł!
- To ty jesteś gadułą Tymuś! - mówi mu Sara.
- Nie jestem! Ty jesteś! - usłyszała w rewanżu, po czym została ostrzegawczo szturchnięta.
- Tymusiu, znasz zasady, nikt tu nikogo nie bije. Poza tym, przecież jesteś bohaterem. Słyszałam, że uratowałeś swoją koleżankę w przedszkolu przed uduszeniem. - Tak mi się wydaje, że jak człowiek słyszy o sobie dobre, miłe rzeczy, to chce mu się być lepszym. Na Antka to działa, na mnie też.
- Nie jestem, nie lubię dziewczyn!
- Nie lubisz dziewczyn? - Dziwi mu się Antek.
- Nie lubię!
- To nie będziesz miał dzieci! - Podsumował mój syn.

Koniec

wtorek, 11 sierpnia 2015

Wakacje na Podkarpaciu.


Odpoczęłam. Serio. Trochę byłam w szoku, że to możliwe z dwójką dzieci w tym jedno pęłzająco-raczkujące, bez ich Taty. Ja sama. Myślałam, że to będzie masakra. Na szczęście uświadomiłam sobie, że sama to będę w mieszkaniu od rana do wieczora, czekała na powrót Macia z pracy. A tam? Antoś miał super wakacje, pogłębił więzi z kuzynostwem i zakolegował się z sąsiadkami. Ja nie musiałam się o nic martwić  i tak z tygodnia na tydzień przedłużałam sobie tą sielankę.

Mój synek wydoroślał. Zaraz po śniadaniu leciał bawić się z okolicznym towarzystwem.

- Bardzo się cieszę, że chodzisz na hulaczki Antosiu. - Mówię mu kiedyś.
- A co to są hulaczki?
- To bieganie, bawienie się z dziećmi na polu, czasami nawet cały dzień. - tłumaczę.
- To chyba polaczki powinno być.


Dziewczynki z którymi Antoś się bawił nosiły klapki, on miał sandały. Szkoda mu było czasu na zapinanie rzepów, dlatego po skończonej zabawie na dworze do domu często wracał na boso.
- Nie mam butów. Gdzie moje buty? - rozpacza kiedyś z samego rana.
- Pewnie wczoraj pod trampoliną zostawiłeś, albo koło namiotu. - podpowiadam mu, ale sekundę później znajduję je na stercie butów w korytarzu.
- O są tutaj! Chyba Ola Ci przyniosła.
- Tak! Bo to jest moja asystentka od butów. - dodaje zadowolony z siebie Antek.


Super było, dziękuję Wam moja kochana rodzino za to spotkanie! Za każdą wypitą wspólnie kawę, zjedzoną galaretkę, ciasto, poćwiczone pięć tybetanów, partyjkę scrabbli. Do zobaczenia!