niedziela, 26 kwietnia 2015

Pytania czterolatka.


Po sto dziennie. Jakiś czas temu myślałam, że już koniec, a to był dopiero początek:).

Z ciekawości świata:

Co to jest wszechświat?
A dlaczego mówimy wszechświat?
Czy wszechświat to wielka bańka?
Co utrudnia trawienie?
Ile godzin się idzie stąd do Chin?
A w Chinach też jest św. Mikołaj? (to może też do smutnych by pasowało...)

Przerażające, albo smutne. I milion takich, czy da się żyć:

Mamo, czy masz wystarczającą ilość dobrych bakterii, żeby zwalczyć białaczkę?
Czy malaria bywa śmiertelna?
Dlaczego w Ziemię nie uderzy wielki meteoryt? Tu, teraz na ten plac?
Czy bez palca da się żyć? Jak się utnie palca?
Czy bez krwi da się żyć?
Czy bez nogi da się żyć?
Czy bez głowy da się żyć?


Do Helenki:

A dlaczego  taką minę robisz, jakbyś zjadła kwaśną zupę?
Czy da się być słodszym człowiekiem niż ty? 
Helo, dlaczego nie jesteś kombojom?

Takie rozmówki:

Z moim bratem:

- Wiesz ile jest stąd do Chin?
- Ile?
- Mega daleko!

Ze mną:

-Fajnie mieć taką rodzinę! 
-Najlepiej!
-Dlaczego?

-Mogę kanapkę z masłem orzechowym?
-Oczywiście.
-Dlaczego?

-Ubrałem się już.
-Super!
-Dlaczego?

-Pobawisz się ze mną mixelsami?
-Dobrze.
-Dlaczego?

I tak dalej...



Helenka z sową i Antek z ufoludkiem. 



piątek, 3 kwietnia 2015

Babskie wyjście.

Taka miła baristka, a to jej ostatni dzień w tej pracy był. Musiałyśmy skorzystać. Chłopcy pojechali do Babci Heli na imieniny, a my z Heleną pierwszy raz na kawę. 
Fajnie było. Co nie, Maria?