wtorek, 10 lutego 2015

O szpitalu. O chorobach. O strachu i o szczęściu.



Wiecie co, chyba jest coś takiego jak trauma poszpitalna. Ten strach, kiedy nagle dziecko zaczyna oddychać głośniej niż zwykle. Cztery lata temu Antoś miał zapalenie płuc. Pierwszego dnia w szpitalu był wesołym czteromiesięcznym bobasem, jednak z dnia na dzień wyglądał i czuł się coraz gorzej. Paradoks. Ja też na tym fotelu stawałam się wrakiem człowieka. Długo to przeżywałam, ale czas leczy rany :). 

Przestaliśmy się bać chorób Antka, a ostatnio nawet podjęliśmy świadomie decyzję o niepodaniu mu antybiotyku na zapalenie oskrzeli, które przecież w ponad 80% przypadków wywoływane jest przez wirusy... Gryźliśmy się z tym, ale już po trzech dniach wiedzieliśmy, że dobrze zrobiliśmy. Na wizycie kontrolnej usłyszeliśmy "bardzo ładnie, czysto, można odstawić antybiotyk". Wspaniale. Jakaś baba, która nazywa się lekarzem skutecznie osłabiłaby go na cały zimowy sezon.

Nie o tym miało być. Znów mam czteromiesięcznego wesołego bobasa i moja trauma powróciła. Spotęgowana, bo czuję się jakbym ciągle miała deja vu. Helenka w tym samym czasie co Antoś miała swój pierwszy niegroźny katar, identyczną ciemieniuchę, a nawet skazę białkową z takimi samymi objawami. Dlatego kiedy obudziła się trzy dni temu z zatkanym nosem i towarzyszącym temu głośnym oddechem, łzy napłynęły mi do oczu. Już ją widziałam za tymi zimnymi metalowymi kratkami szpitalnego łóżeczka, a siebie na fotelu czuwającą obok. 

Mój mądry, kochany Mąż powiedział mi wtedy: 
- Popatrz na swoje dzieci. Są zdrowe. To nie jest żadna choroba. Antkowy kaszel i Helenki katar, to nie są choroby. Cieszmy się, że mamy zdrowe dzieci. 

Oprzytomniałam.

Dzień później trafiłam na bloga Matki Jedynej.  Wtedy oprzytomniałam zupełnie.

- Nawet jakbyśmy poszły do szpitala z tym zapaleniem płuc... przecież to będzie trwało co najwyżej dwa tygodnie i koniec. Wrócimy i szybko zapomnimy. To nie ma znaczenia. Matka Jedyna jest od pierwszego stycznia w szpitalu ze starszą córką, od tego czasu nie widziała się z tą młodszą. 
-powiedziałam mu, rozryczałam się znowu i po raz kolejny doceniłam nasze szczęście. Mamy zdrowe dzieci, nie boję się zapalenia płuc. 


PS Nie przejmujcie się tym, że tak ryczę :). Kiedyś zdarzyło mi się nawet na reklamie nutelli. Tej, co córka kolesiowi dorosła :).

2 komentarze:

  1. bardzo dobrze rozumiem o czym piszesz tez szpital też zapalenie płuc, potem mała oskrzela noo wiem jak się wtedy człek czuje wiem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo takie coś tylko inna Mama może zrozumieć i tylko taka, która też podobne rzeczy przeszła.
      Tydzień temu po szczepieniu pielęgniarka w ośrodku mówi, że następne w październiku, a ja jej, "to mam nadzieję, że się szybciej nie zobaczymy".
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń