sobota, 26 kwietnia 2014

Rękawka na Kopcu Krakusa!

Na Rękawkę wybierałam się już od siedmiu lat, czyli od kiedy zamieszkałam w Krakowie.
A to zostałam dłużej u Mamy po świętach. A to padało. A to nam się z Martą nic nie chciało. A to coś. A to byłam w Danii. A to zapomniałam. A to Antek chory.

Teraz zasadę mamy taką: Nie ma co planować, tylko pakować koszyk i ruszać w drogę. Tak będą się spełniać nasze małe i duże marzenia :). Przecież nawet nasz ślub był spontaniczny :).









Antoś ma kino bambino.


Brawo!



Dzwonię do M. 
-Macio, kup warzywa. Nie ma chleba. Są drożdże, to potrzebna będzie mąka!
-Juhuhu! Będą bułki! 



I "pokron" musiał być :)




A to największa atrakcja dla wszystkich dzieci, ale nie dla mojego.
Wprawdzie na początku zachwyt był, bo przecież wata wygląda imponująco i jest mega słodka.
Co z tego, skoro brudzi ręce... :)





2 komentarze: