Dokładnie wtedy kiedy pieczemy z Helenką bułki, Antonio śpi sobie w najlepsze. Jego ulubiona żółta poszewka w niebieskie kaczki 16 lat temu była moją ulubioną poszewką :).
Całe szczęście, że św. Mikołaj dostał list. Tory elegancko rozbudowane. Zanim pociąg dojedzie z przystanku "sklep" do "wesołego miasteczka" maszynista może pozować.
To nie jest oszustwo, tak ciepło było 14 grudnia.
Co tam, wypasione lego technic może poczekać. Dobrze, że na allegro kupione, bo przyjechało zawinięte w folię bąbelkową.
Antonio uczy Tymensa ("Nie jetem Tymens!") grać w skoczki :).
Tak. Antek śpi, a Helenka urzęduje w kuchni.
Wielka dzidzia z laserowym wzrokiem czai się na horyzoncie.
Z narażeniem życia odwracam jej uwagę, by pociągi mogły bezpiecznie przejechać :).
W ten wyżej wspomniany, piękny, grudniowy dzień wybraliśmy się na spacer w góry... karniowskie. Helena przespała całą wyprawę i wszystkie rozmowy o Dziarskim Dziadku (kocham!).
Pierniczymy!
Cisza. Spokój. Szczęście.
Część pierwsza tutaj ---> KLIK
Część druga tutaj -----> KLIK
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz